poniedziałek, 28 listopada 2016

24. szlachetne zdrowie



Za oknem śnieg, jesień już chyba za nami, choć pewnie jeszcze chwilami będzie o sobie przypominać ale śmiało można powiedzieć, że mimo kalendarzowej jesieni zrobiło się bardziej zimowo. I mimo zimna, nastąpiła dziwna moda, bo o ile do głów bez czapek można się było przyzwyczaić, tak teraz zapanowała moda na gołe kostki. I tak podziwiamy tą modę z koleżankami, z pewnym zdziwieniem – bo jaki sens, jaka logika ubierać się na misia z góry na dół skoro u samego dołu kostki nagie… 


Noszę skarpetki i nie wiem czy w dzisiejszej modzie to jakieś faux pas, ale zwykle noszę też buty które w ogóle nie odsłaniają kostek… Prawdopodobnie jestem modowym mamutem.     U mnie w zimie panuje całkowite zakrycie nóg, pleców i głowy. Bo z plecami, też nie zawsze jest to takie oczywiste, swego czasu mnóstwo nastolatek chodziło w kurtkach, których zadaniem było raczej odkrywanie niż zakrywanie, w celu wystawiania pleców na widok publiczny - szczerze ta moda bolała mnie jeszcze bardziej. Bo na punkcie nerek, jestem lekko przewrażliwiona i w swoim życiu staram się zrobić wiele aby nie trafić na listę oczekujących na dializy czy wymianę nerek, w przeciwieństwie do wspomnianych nastolatek. Tylko, że one o tym, że pchają się pod skalpel i w prawdziwe zdrowotne kłopoty jeszcze nie wiedzą.

Nie chodzi tu o to aby kogokolwiek straszyć. Ale czasem by można było uświadamiać. Uświadamiać, że nie tylko narkotyki czy sex mają konsekwencję ale nie ubieranie się, picie energetycznych napoi również. Ale o napojach może kiedy indziej…
Ale o nieubieraniu, nie dbaniu i lekceważeniu przeziębienia i grypy dziś. Bo też nie byłabym taka mądra, gdyby nie spotkani na drodze perypetii medycznych ludzie. Ludzie, których grypa zaprowadziła do momentu kiedy walczyli nie tylko z katarem, kaszlem ale walczyli o to aby żyć. I walka kończyła się transplantacją serca. Dlaczego? Otóż grypa nie lubi kiedy się ją lekceważy, nie doleczy do końca albo nie leczy się jej wcale udając, że problemu nie ma. A nasz jedyny problem to walka o to, aby nie wziąć chorobowego w pracy, w szkole czy na uczelni.. A nawet jeśli jesteśmy w stanie je wziąć i chwilę uwagi poświęcić grypie to zapominamy, żeby rozprawić się z nią do końca. W ten sposób grypa zamienia się w tak zwane zapalenie mięśnia sercowego – i znów, nie będę się bawić w kardiologa, bo nim niestety nie jestem i nie będę wyjaśniać o co dokładnie chodzi. Ale uwierzcie, że znacznie łatwiej jest czekać na wyleczenie z grypy we własnym domu, syropkami, pod kołdrą we z książeczką w łapce, niż w szpitalu czekając na przeszczep. 


Jeśli cokolwiek mogę Wam doradzić to po prostu dbajcie o siebie. Fakt, że może w zimie tak szczelnie zapakowani nie wyglądamy modnie to i tak znacznie lepiej niż z zamarzającymi kostkami.
Każde konsekwencje nie pójścia do pracy przez tydzień albo dwa są znacznie mniej poważne, niż te kiedy z grypą do niej chodzimy…