Pomysł pisania bloga, jak już wspominałam miałam już
naprawdę dawno temu. Ale jak wiadomo najtrudniej jest zacząć i do tego początku
namówili mnie moi bliscy. W sumie od dawna namawiali, ale zaczęli to robić w
zmasowany sposób, czasem zupełnie niezależnie od siebie. Siłą własnych pragnień
i ich „nacisków” podjęłam wezwanie.
Fakt, że zdecydowałam się pisać o sobie podkreślając bycie po przeszczepie może słusznie sugerować, że nie mam z tym problemu – w zasadzie
nie miałam nigdy. Oznacza to tylko tyle, że wszyscy moi przyjaciele i znajomi,
przy odrobinie zainteresowania, wiedzą, po jakim zabiegu jestem i jak wielkie ma
to dla mnie znaczenie. W zasadzie pewnie wiedzą o tym wszyscy, bo często
chociażby na swoim facebookowym profilu promuję przeszczepianie narządów,
podlinkowywuję artykuły czy po prosty wypowiadam się na ten temat. Taki stosunek
do przeszczepu mam w zasadzie od początku, nawet wtedy kiedy jeszcze facebooka nie
było, a były takie czasy..
Nigdy nawet przez moment nie poczułam konieczności ukrywania
tego faktu. Ani w szkole, ani na podwórku wśród dzieciaków, czy potem młodzieży
nie czułam się gorsza, mniej wartościowa, mniej fajna z tego powodu. Dlatego
zawsze kiedy ktoś był tematem zainteresowany chętnie odpowiadałam i odpowiadam
na pytania, opowiadam czy udzielam informacji.
Zauważyłam chyba w szkole średniej, że to nie wiedza, a jej
brak powoduje problemu. Nie ma nic gorszego jak domysły, a przecież domysły
rodzą się właśnie z niewiedzy i są powodowane każdą, dosłownie każdą „innością”.
W moim wypadku niewielki wzrost, leki, blizna– budziły ciekawość, choć ta
ostatnia chyba najmniejszą. I nic nie denerwowało mnie tak bardzo jak
ploteczki, niedomówienia czy powtarzane nieprawdziwe informacje dlatego zwykle
jawnie i otwarcie wyskakiwałam i wyskakuje z szafy. Cóż, każdy ma swoje powody
aby się ujawniać :)
Moi przyjaciele śmieją się, że mam dziką frajdę z
obserwowania zaskoczonych min i specyficznych reakcji na moje wyznanie. I
faktycznie, bywają te reakcje naprawdę zaskakujące, śmieszne ale nigdy
szczególnie nieprzyjemne..
Jednak dużo bardziej od tych reakcji cieszy mnie fakt, że
mogę swoim przykładem, swoją opowieścią przekazać informacje, czasem oswoić
strach przed nieznanym. Wydaje mi się, że jednym z większych błędów ludzi
chorujących czy zmagających się z niepełnosprawnością jest nie udzielanie
informacji o swoim stanie – nie mówię tu o przedstawieniu medycznej
dokumentacji, a zaznajomienia człowieka z tematem. Nic nie wzbudza naszych
podejrzeń, strachów i wyobraźni (tej złej) jak nieznane – a znane może być
tylko wtedy jeśli będzie dostępna wiedza. Każdy z nas jest nośnikiem wiedzy – o
nas samych, o naszym pochodzeniu, stanie zdrowia, pasjach..
Im bardziej będziemy otwarci, im bardziej będziemy chcieli
ze sobą nawzajem rozmawiać tym większa szansa na większe poznanie i wzajemne
zrozumienie.
Mi brak zrozumienia zdarza się niezwykle rzadko…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz