niedziela, 22 kwietnia 2018

32. L4 od intensywnego wchłaniania życia

Za oknem słońce, na termometrze przyjemna dla oka liczba, w kalendarzu mnóstwo planów i plecak, jak zawsze, na wiosnę - gotowy do drogi!
Jeszcze tylko, spakować kilka rzeczy, przeżyć kilka godzin w pracy i odwiedzić swojego lekarza aby przeanalizował wynik i w spokoju wyjechać... to tu, to tam - prawie co weekend, miałam być gdzie indziej :) 
Jednak zmiana planów. Pani Doktor choć zwykle uśmiechnięta, tym razem się nie uśmiechała i zamiast ze spokojem na duszy, wyszłam z gabinetu ze skierowaniem na szpitalny oddział - "pilne".
Na drugi dzień, z całym ekwipunkiem zgłosiłam się do recepcji - zatrzymanie wszelakich planów, oddanie biletów, kilka wiadomości, pośpiesznie rozesłanych: nie będzie mnie w pracy, niestety nie przyjadę. Trudno, czasem bywa. 
Ostatnie dni, spędziłam w szpitalu i wpadłam w ręce, chyba serialowego doktora Hausa bo przebadano mnie wnikliwie, od paznokcia u stopy po czubek głowy. Czy jestem zdrowa? Jeszcze nie wiem- czekam na wyniki. 
Dziewięć dni spędziłam, na nakłuwaniu, przekłuwaniu, prześwietlaniu zamiast na czerpaniu z wiosny. I można by się wściekać, i pewnie płakać, też by można - a i owszem, nie zaprzeczę, były momenty kiedy mi się chciało i popłakać i tupnąć nóżką. Ale że nóżka niewielka nie specjalnie robi na Losie jakiekolwiek wrażenie. To i jestem gotowa! Zdecydowałam że znów, "w razie w", stanę do walki. Bo przecież,się nie poddam....
Widok na wiosnę ze szpitalnego okna.
Nie było, to wszystko łatwe, ale przeszłam chyba, większość badań, których człowiek boi się przejść i oto jestem i czekam.
Tym razem nie na podróże, nie na plecak, nie na telefon od Przyjaciół "to widzimy się w weekend", bo nie widzimy - po prostu czekam na wyniki. 
Dzięki Losie, że już w domu, z wiosną za oknem, ze wskazaniem lekarzy na czerpanie ze słońca podczas spacerów, z milionem pasji, które na szczęście realizować mogę.... i z bardzo długim L4 - od pracy, od wyjazdów, od wszystkiego...
Mam nadzieje, że to L4 okaże się tylko, dmuchaniem na zimne, że już się nie przedłuży, że wrócę w pełni zdrowa, silna i uśmiechnięta..., że mój plecak znów większą część czasu spędzi w drodze niż w szafie. Ale póki co...
Mam nadzieje, spodziewajcie się mnie tu częściej! Bo L4 od pisania nie mam, a przecież coś robić muszę :) 
A i....... przebadaj się!
Bo zawsze lepiej jest wiedzieć, zatrzymać się, wyleczyć... niż nie wiedzieć, a potem toczyć długą i ciężką walkę.