Opadają
emocje po 25 Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Jak
co roku było kolorowo, wesoło, głośno – choć jak się okazało są takie zakątki
Warszawy w których było wyjątkowo cicho. Gdyby nie fakt, że siedzibę telewizji polskiej
odwiedziłam rok temu, myślałabym że są schowani za siedmioma górami i tyloma
samymi morzami, że Orkiestrowe granie do nich nie dotarło. No nic, po prostu
wstyd. Nie dlatego, że nie pokazali Jurka, dyrygenta Orkiestry którego mają
prawo lubić i nie lubić ale dlatego, że nie pokazali charytatywnego działania
miliona zaangażowanych rodaków – nie pokazali jak pięknie umiemy jednoczyć się
w czynieniu dobra. Dobra, nie dla siebie, a dla wszystkich. Zakupiony sprzęt
medyczny trafi przecież do państwowych placówek, dostępnych dla każdego, a nie
zamkniętych za żelaznym murem twierdz. Właśnie dlatego wstyd.
Żenującym
jest, że na mapie naszego kraju, kontynentu, ba nawet świata rozbrzmiała w
jeden dzień, ta sama Orkiestra, a w telewizji Nas pominięto. O tym, że nas wszystkich nie pokazano
dowiedziałam się od ludzi, którzy przychodzili i w ramach pocieszenia,
rekompensaty i solidarności wrzucali do puszek jeszcze więcej… po to aby
pokazać Nam solidarność, tym innym niezgodę na takie działanie. Ci ludzie nie
chcieli nas pominąć, przemilczeć, chcieli być z Nami i tą solidarność będzie
widać w wyniku Orkiestry podanym 8 marca, a potem sprzęcie. Sprzęcie dla Nas
wszystkich, dla smutnych panów i pań z telewizji polskiej też.
Ja
poczułam się doceniona bardzo, choć do domu wracałam padnięta, to w busie
zasypiałam z realnym, wielkim uśmiechem.
Tego
dnia budzik postawił mnie, a raczej tej nocy zwlókł mnie do życia o 2 –
a po 3 siedziałam już w busie do Warszawy. Od samego rana, do późna napełniałam
swoją puszkę, podrygiwałam na koncertach, czerpałam energię i radość ze
wspólnego przeżywania dnia z Przyjaciółmi i z ludźmi, którzy zdecydowali się na
chwilę przy mojej puszcze zatrzymać. Bo trzeba przyznać, że Ci byli wspaniali.
Każdy chętnie się uśmiechał, rozmawiał, wspomagał i nie tylko pieniążkami, bo
byli też Ludzie, którzy specjalnie zapakowali plecak w ciepłe herbaty i ciasto
marchewkowe aby wspomóc mnie i moich Przyjaciół w zbieraniu. Dziękuje Łódź! :*
I
właśnie to wspomnienie i setki innych mam w głowie kiedy myślę „Orkiestra”,
przed oczami nie widzę smutnego prezesa, a Amelkę, Łukasza, panie Jadzie (które
na jednym z pierwszych Finałów przekazały obrączkę na antenie telewizji) i
widzę też setki innych wolontariuszy, ale też dzieciaków i seniorów, którym
sprzęt pomoże w uratowaniu zdrowia lub życia.
To
właśnie dla nich, a nie dla polityków angażuję się co roku w WOŚP, to dla poczucia
dobra, dla tego aby wiedzieć, że zrobiłam cokolwiek- cokolwiek by komuś było
lepiej…
Mam poczucie, 100% przekonanie, że właśnie TO ma sens. Jeśli z czegoś jestem dumna, z tego mojego
dwudziestodziewięcioletniego życia to właśnie z tego. Jestem prawdziwie dumna,
że jestem częścią Orkiestry….
fot. K.Mazurek - dziękuje :)