Pamiętacie,
co robiliście o tej porze w tamtym tygodniu? Co robiliście w tamtą niedziele,
albo pół roku temu? Jak wyglądał Wasz dzień rok temu 30 października?
Też
mam problem aby pamiętać o swoim zwykłym dniu, choć dokładnie pamiętam co
robiłam siedemnaście lat temu. Siedemnaście lat temu, o tej porze czekałam na
decyzje, która miała zmienić wszystko. Siedemnaście lat temu, ktoś podjął
decyzje o podarowaniu narządów i w nocy dostałam serce, moje drugie życie. I o
ile pamiętam prawie każdy moment tego dnia, tak następnego nie pamiętam już
wcale. Każdy kolejny zlewa mi się w nieokreśloną całość, pamiętam wyrywkowo:
rurkę w swoim gardle, milion kabelków, moich Rodziców pochylonych nade mną, Lekarzy,
twarze Pielęgniarek, prezenty, które dostawałam niemal od każdego pracownika
Intensywnej Terapii- po to aby podnieść mnie na duchu, aby zmotywować do walki.
Pamiętam, rozgrywane partie Piotrusia, którego zawsze wygrywałam – bo ktoś (co
wyczaiłam później) namalował na karcie nr. 13 kropkę – po to abym nie przegrała…
potem kropki dzięki mnie znalazły się na każdej karcie i zaczęłam również
przegrywać…
Ale
to wszystko, było początkiem, początkiem mojego drugiego życia, które zaczęłam
17 lat temu.
Nie
zawsze było łatwo. Czasem bywało ciężej. Pierwszy rok mogę uznać za prawdziwą
walkę, z nie zawsze równym przeciwnikiem. Długo dochodziłam do siebie,
wycieńczona chorobą i poważnym zabiegiem, uczyłam się na nowo chodzić, organizm
walczył z lekami, a leki z odpornością, która nie zawsze potrafiła rozpoznać
prawdziwego wroga.
Ale
17 lat temu otworzono mi drogę do życia bez choroby, do możliwości realizowania
pasji i marzeń, do tego co robię teraz, do tego co robiłam i czym jeszcze
zajmować się będę. Bez tego dnia, tej czyjejś decyzji, lekarzy, pielęgniarek,
instrumentariuszek, decyzji moich Rodziców to wszystko nie byłoby możliwe, bo nie byłoby możliwe
życie. Już dawno., po prostu by mnie tu nie było.
I
co roku mam tego świadomość, co roku czuje wdzięczność. Wdzięczność do Osoby,
która podjęła decyzję darowania narządów w najtrudniejszej chwili życia. Wdzięczność
do Lekarzy, Pielęgniarek i historii medycyny,
za to że ktoś kiedyś próbami, ciężką pracą udowodnił, że
transplantologia ma sens i moi lekarze, mój zespół mieli moc i postanowili
zamienić te 1% szans na 100% szans na życie. Wdzięczność do losu za to wszystko
ale też wyjątkową wdzięczność czuje do Rodziców.
Wdzięczność
do moich Rodziców za wsparcie ZAWSZE – nawet wtedy kiedy nie mogli być przy mnie osobiście bo byłam w
izolatce, musieli chodzić kilka
kilometrów do telefonu aby godzinami tłumaczyć mi, że mój organizm to wojsko, a
choroba to wróg i muszę zmobilizować organizm do walki, nawet wtedy kiedy po lekach nie zawsze byłam
miła….
Moi Rodzice nigdy nie przestali o mnie walczyć
i nigdy nie pozwolili ani sobie, ani mi uwierzyć, że to wszystko się nie uda.
Mimo, że wielu specjalistów tak właśnie uważało. Może przez tą ich wiarę,
wierzyłam też ja i mi się udało.. Dziękuje..
Miałam
1% na przeżycie i przeżyłam dlatego staram się każdą chwilę doceniać, dlatego
nawet jeśli borykam się z problemem, to nie daje mu wejść sobie na głowę bo
gorzej niż wtedy naprawdę być nie może, a i tamto udało mi się przeżyć.
Te
17 lat było niezwykłe, głównie dlatego że staram się doceniać każdą z chwil
życia, nawet jeśli z pozoru nie wydają się wyjątkowe. Codziennie nie robię niezwykłych
rzeczy, nie bywam w kosmosie, nie latam ze spadochronem, ani nie zwiedzam
najdalszych zakątków świata (choć oczywiście bardzo bym tego wszystkiego
chciała) ale dostrzegam, niezwykłość, zwykłego, mojego życia.
I
mam nadzieje, że będzie tego życia, dużo, dużo więcej…. a jeśli coś się popsuję
to, że będę mieć MOC walczyć o nie dalej… Z pewnością będę bo mam mnóstwo
powodów aby żyć. A kiedy już przyjdzie mi jednak kończyć to wiem, że to
wszystko było warte i niezwykle piękne…
Bardzo
dziękuje, za te 17 lat – tym wszystkim, którzy nawet przez kilka minut tworzyli
jego cześć…
Bardzo
dziękuje za tamten dzień 17 lat temu….